<<< wstecz

wystawa>>>

Andrzej Koniakowski
komentuje...>>>

 

<<< wstecz

 

...zobaczyłam, następnego dnia.

Wiedziałam już, jak pachną, jakim głosem mówią, jaką mają strukturę. Teraz mogłam już tylko patrzeć, dokładnie, nic mnie nie rozpraszało.

Jedne były stare i zniszczone, pochylone i pomarszczone, inne młode, gładkie i smukłe. Silne, indywidualne, niezależne, obok słabe, wiotkie i zależne od pozostałych. Jedne mocne i strzeliste, inne kalekie, leżące. Pełne życia i umierające, kochające i samotne, kwitnące i wyschnięte.

Jedne piękne, inne...odarte ze skóry.

Piękne i przerażające...w dzień, a co dopiero w nocy...