<<< wstecz

Notatki - GALERIA KATOWICE

To zapis codzienności… ostrożne rozlewanego wrzątku czy  starannie przygotowanego obiadu, leniwe picie piwa czy dopalanie kolejnego papierosa… smażenie naleśników czy podlewanie kwiatów…
To raz czerwone, raz błękitne dźwięki… przeżywanie mocne lub obojętne….. naturalne… jak naturalnie różne są natury ludzkie …
To wreszcie zachód czy wschód słońca… zjawiskowo spokojny czy niespokojnie niespokojny … bezpośredni czy oparty o ściany…

Od abstrakcyjnych, po zupełnie realistyczne, widokówkowe wręcz... bez szczególnej kompozycji, ekspozycji... zupełnie intuicyjne, osobiste, wynikające z impulsu sięgania po aparat w takiej chwili...

Zapis, notatka chwili, radości z bycia w środku...

                    Fotografia – dla wielu młodych i niemłodych ludzi to słowo dziś niemal magiczne. Co powoduje, że tysiące, a nawet i więcej ludzkich jednostek lekką ręką wydaje niełatwo zgromadzone środki na zakup sprzętu, którego centralnym punktem jest szklane oko?  Popularne narzędzie, jakim jest aparat fotograficzny kierowane bywa na obiekty, zdarzenia, sytuacje warte zdaniem ich właścicieli utrwalenia. Powstają setki, tysiące, miliony kadrów. Potem pojawia się myśl: mogę więcej, chcę coś powiedzieć bez użycia słów, wyszeptać, wykrzyczeć światu własne prawdy, uczucia, niepokoje, tragedie (czy można sfotografować  zapach, dźwięki, muzykę, ból, rozpacz i szaloną radość?). Pojawia się określenie: fotografia autorska, artystyczna... Tematy coraz bardziej ważne i poważne.  Legitymacja z numerem i pieczątką, która stwierdza, że jestem ARTYSTĄ. Więc staję się nim: mogę, wolno mi, wręcz muszę szukać obrazów, wartych zawieszenie w GALERII- ŚWIĄTYNI SZTUKI. Przyjdą ludzie, obejrzą, będą starać się rozumieć - jedni bez trudu, inni pomyślą: o co chodzi ARTYŚCIE? Lubię to uczucie, gdy podchodzi ktoś i mówi: to jest dobre, rozumiem, zgadzam się... Beata na pewno też!
                     Beata to osoba, którą znam od lat i należy do wąskiego grona osób z którymi rozumiemy się bez pomocy wolnego i ograniczonego narzędzia komunikacji zwanego mową. Wystarczy, że spojrzę na Jej FOTOGRAFIĘ i wiem co czuje: to nic, ze Ona jest Kobietą a ja Mężczyzną. Ona ma lat tyle a ja tyle. Ona ma aparat takiej firmy, ja innej. Inne światy, inne myśli. Ona lubi wiśnie a ja czereśnie!
                     Przed oczyma mam najnowszy zestaw Jej prac. Spodziewałem się, że będzie poważnie (jak bywało ostatnio). Albo przeczytam schowane na dnie obrazów wiersze (jak na wielu Jej pracach).  NIC Z TEGO! Widzę radość chwili, widzę utrwalone kadry, które nie zmuszają do myślenia, nie zastanawiają. Z pewnością fotografowanie sprawiło autorce dużo radości. Widzę tę radość i ona udziela się i mnie! Zaczynam rozumieć co w fotografii jest najważniejsze. Teraz wiem co czują Ci wszyscy, którzy do cyfrowych pudełeczek zbierają nastroje, miejsca i chwile… Teraz wiem, że bez radości nigdy nie będzie prawdziwej sztuki.    Autorka przekroczyła kolejną barierę w doskonaleniu osobistego stosunku do świata, w swojej ciągle ewoluującej twórczości.
A co z poezją, którą tak lubię w pracach Beaty? Co z naszym wspólnym językiem bez słów?  Co ze SZTUKĄ? Patrzę na kolejne kadry i już wiem, że wszystko jest jak było.
Rozumiem i zazdroszczę RADOŚCI. Też będę musiał tak spróbować….

Antoni Kreis, maj 2013

 

WERNISAŻ W GALERII KATOWICE


fot. Arkadiusz Ławrywianiec / Marek Wesołowski